Noo, i dotarłam do Glennalen – 95 km za mną

maria garus na tle gór

Ciagle nic mnie nie zezarlo, pogoda dopisuje, wiec usmiechnieta jestem od ucha do ucha 😊 Sorki za wrzucanie tylu zdjec, ale chcialabym choc troszke podzielic sie z Wami moimi przezyciami i widokami☺ Dla mnie jest to cos nie do opisania. Ta przestrzen, blekit wody z lodowca, mile lasu….za mna 3 dni wspinaczki gorskiej plus jeden dzien zjazdowy. Waga sakw powala na kolana, ktore bola niemilosiernie. Male sklepy i stacje benzynowe sa tylko na trasie, a ceny w nich powalaja, takze wioze z soba ze 20 kg zarcia i wody. Ludzie sa cudowni. Czasem ktos sie zatrzyma i wrzuci jogurt czy zimny napoj, non stop ktos mi macha na trasie. Zwlaszcza motocyklisci ☺ Biore wszystko z wdziecznoscia. Spalanie kalorii sie wzmaga, takze jem jak gornik 😄 oszczedzam co smaczniejsze kąski – czekolada i maslo orzechowe jest jak na wage zlota. Ile moge pakuje ryz, ktory podchodzi mi juz do gardla i platki z ryzem dla odmiany. Wiem, ze chyba nie jestem jeszcze tak glodna, skoro mam sile wybrzydzac 😂😂 pozdrowienia dla Was wszystkich, Kochani 😘😘

Skomentuj ten wpis