Jeśli miałabym zdecydować, co jest najważniejsze z rzeczy najważniejszych na świecie, dla czego warto żyć, umierać i szarpać się z samym sobą, to powiedziałabym tylko jedno słowo: miłość. Ale nie chodzi jedynie o miłość do partnera, rodziców, rodzeństwa czy dzieci, ale szerzej – o totalnie nieegoistyczną miłość i troskę wobec świata, którego jesteśmy częścią, a więc: do nieznajomych ludzi, którzy czasem nawet chcą Cię opluć, zwierząt które często gryzą, przyrody która potrafi być niezwykle brutalna i trzyma w garści cały nasz ziemski świat, z nami, ludźmi na czele.
Bez miłości nie ma wolności. Wolność to miłość do siebie i świadomość, że można być szczęśliwym nawet będąc solo, że jesteś swoim najlepszym, najważniejszym, najbardziej interesującym towarzyszem, to akceptacja tego kim jesteś i jaki jesteś. Wolność, to także miłość do drugiej osoby i akceptacja jej niezależności, jej wyborów i błędów. Miłość i wolność w mojej opinii dają spokój. Spokój, który oznacza ze niczego już nikomu nie musisz udowadniać i że akceptujesz życie takie jakie jest, z wszystkimi jego plusami i minusami.
Jeśli przenika przez Ciebie spokój, potrafisz odciąć się odrobinę od swojego wrodzonego egoizmu i zdobyć się na empatię. To pozwala lepiej zrozumieć innych, stać się wrażliwym na ich krzywdę oraz ból, wczuć się w ich sytuacje i łatwo nie osądzać, mimo że tak przecież jest najprościej.
Jeśli miałabym powiedzieć, co jest najgorsze w świecie, co jest biegunem południowym miłości, odpowiedziałabym: lęk. Od lęku zaczyna się całe zło tego świata. Lęk jest jak trucizna, zabija powoli i niezauważenie. Dzieci są szczęśliwe i pełne miłości, bo nie ma w nich strachu ani lęku. Lęk to przede wszystkim cywilizacja. To wbrew pozorom nic abstrakcyjnego, to my jesteśmy strachem dla innych i jednocześnie inni są lękiem dla nas. Gdy Adam i Ewa zjedli jabłko poznania dobra i zła, przestraszyli się i zakryli swoje miejsca intymne przed innymi. To świetna paralela świata. Boimy się wszystkiego: począwszy od rzeczy pozytywnych, jak miłość, przez lęk w stosunku do zwierząt, przyrody itp. Lęk w stosunku do innych rodzi agresje. Gdy przenika Cię lęk, chcesz ukryć swoja słabość przed innymi. Jak najlepiej ukryć lęk? Najlepiej stać się postrachem dla innych. I tak, światem naszym rządzi agresja, bo niewielu jest ludzi, którzy są świadomi tego, że noszą wielki lęk w sobie. Jeszcze mniej ludzi potrafi kontrolować tę wewnętrzną agresję. A bez świadomości problemu, nigdy nie da się go rozwiązać. Ktoś mi powie: nie! To przecież tylko mężczyzn problem, kobiety wcale nie są agresywne. Z moich doświadczeń wynika jednak, że kobiety ją tylko lepiej ukrywają, bo społeczeństwo wymaga od nas zachowań na pierwszy rzut delikatnych i prospołecznych, co powoduje, że agresja kobiet jest zakamuflowana, choć bardzo często nieuświadomiona.
Jeśli mamy nieuświadomiony lęk i agresje w sobie, jesteśmy bardzo słabymi jednostkami, egoistycznymi i zamkniętymi na argumenty oraz ból innych ludzi.
Podświadomie wiemy, ze świat jest pełen takich jak my, a „swój do swego po swoje” jak mawiał słynny pisarz. Także tak jak dobro i pozytywne emocje przyciągają inne pozytywne emocje, sukces, miłość, radość i przyjaźń, tak negatywne emocje i agresja przyciągają ciężkie chmury w postaci zazdrości, zawiści, przewrażliwienia, smutku i niepewności siebie. Świat w postaci innych ludzi (bo to my przecież jesteśmy światem), pełnych agresji i strachu bardzo łatwo wyczuje to, że królują w nas właśnie takie złe emocje i będzie chciał je wykorzystać dla własnych, egoistycznych celów. Bo prawda jest taka, że wszyscy my jesteśmy mistrzami w wykorzystywaniu lęku innych ludzi, nie tylko politycy. Stoimy więc w nieustannej ofensywie wobec wszystkiego co obce nam i inne, wszystkiego czego nie znamy, bo mamy w sobie wielki strach. Ponadto, żeby poznać nowe, przystosować się i zmienić odrobinę, potrzebujesz siły i witalności. Tymczasem marnujemy je na wieczną obronę, jesteśmy spięci, zmęczeni i pozbawieni radości. Jedyne czego chcemy, to zamknąć się w swojej skorupce i żeby świat zostawił nas w spokoju, bo świat jest jak lustro i niesie tylko to co my mu dajemy. Mamy negatywne emocje w sobie, odczuwamy więc tylko negatywne emocje z zewnątrz, a zatem boimy się świata. I to jest właśnie wielkie nieszczęście – odizolowanie się od tego co poza nami, ludzi i przyrody, podczas gdy na świecie możesz znaleźć wszystko czego potrzebujesz, wszystko to, co najlepsze…
Jednak życie w lęku wydaje się nam łatwiejsze, choć czyni z nas niewolników i zamiast cieszyć się z życia, do czego mamy prawo, wolimy szarpać się w naszym własnym, prywatnym piekle. Czym jest piekło? Piekło to brak świadomości, to sen na jawie. Wydaje nam się, ze podejmujemy autonomiczne decyzje, ale tak naprawdę, jak się głębiej zastanowisz to zdasz sobie sprawę, że podejmujemy je w większości dla innych: żeby pokazać im wszystkim, ze wcale się nie boimy, ze jesteśmy silni, zdecydowani, pewni siebie i tacy jak inni. Właśnie dlatego tez bierzemy śluby za szybko, kredyty na mieszkania i rzeczy których tak naprawdę nie potrzebujemy, wykonujemy prace której nie lubimy, mieszkamy w miejscu którego nie znosimy.
Bardzo łatwo kontrolować tego, kto się boi, który znajduje się w głębokim śnie na jawie, a tym samym w swoim własnym piekle. Jeśli się boisz, będziesz negatywnie nastawiony do każdego innego, wierząc, ze tylko Ty masz racje i tylko Twoja muszelka jest tą właściwą. To naiwne myślenie, bo przecież jeśli tylko istnieje Bóg, myślę że to co najbardziej kocha to różnorodność, indywidualność, empatię, odwagę i otwartość w ludziach. O tym mówi niemal każdy werset świętych ksiąg tego świata, jak Biblia.
Ponadto, niemal każda święta księga mówi o podróży. Podróży, którą odbywa jednostka dla swojej nauki, zniszczenia schematów w sobie, oczyszczenia i spełnienia woli Boga, a więc metaforycznie do poznania swojego talentu i wykorzystania go dla dobra innych i po to, by dotrzeć do własnego raju, własnego szczęścia. Jednak, jako ze boisz się opuścić swój dom i poznać inne modele świata, nawet nie wiesz jak bardzo oddalasz się od tego, co jest naszym przeznaczeniem, jeśli jesteś wierzący, możesz powiedzieć, że od Boga. I nie ważne jest nawet to, ze jesteś co niedzielę w kościele. Po czym poznasz, że śnisz na jawie bardzo głęboko? Wierzysz na przykład, że Ty wcale nie potrzebujesz rozwoju, a to Inni powinni się zmienić, to w nich jest problem. Gorsi są zatem wszyscy Ci, którzy nie myślą jak Ty, którzy działają inaczej, kochają inaczej, wierzą w innego Boga czy ubierają się według ciebie dziwnie. Podsycają oni tylko Twój lęk, że są rzeczy których nie rozumiesz, których nie poznałeś, a podświadomie wiesz, ze być może powinieneś, bo ktoś uznał je na tyle ważne, żeby w nie wierzyć czy o nie walczyć.
Naszym lękiem bardzo łatwo zarządzać. Codziennie robią to politycy, gazety, telewizja, kościoły i religie, robią to rodzice dzieciom i dzieci rodzicom. Lęk to najsilniejszy mechanizm kontroli. Lęk jest wszystkim co złe na tym świecie. Ale paradoks tkwi w tym, że to co na nim dobre, nie może istnieć bez tego złego. Nie dowiesz się co to miłość, jeśli nie wiesz co to nienawiść, co to przyjaźń, jeśli nie miałeś wroga, co to wolność gdy nie byleś zniewolony, co to dobro, litość jeśli nie krzywdziłeś, niszczyłeś i nie oszukiwałeś.
Jeśli miałabym powiedzieć, czym jest szczęście, to powiedziałabym ze jest właśnie balansem. Wszyscy nosimy zło, lęk i agresję w sobie. Szczęście jest akceptacją zła w nas samych, przeżycia, przetrawienia go i przekucia go w coś dobrego dla nas samych i dla innych.
Jeśli się czegoś boisz, zrób to! Tak właśnie przekujesz zło i lęk w coś dobrego. I nie chodzi w tym o to, że masz skoczyć z mostu jeśli boisz się śmierci. Nie. Pierwsze co musisz zrobić to przeanalizować swój lęk. Czym jest lęk przed śmiercią? Może być strachem przed bólem, przed samotnością, przed oddzieleniem z bliskimi, przed utratą wszystkiego, co było dla Ciebie ważne. Czasami myślę, że być może właśnie dlatego rozpoczęłam moja podróż rowerowa przez Amerykę. Może po to, żeby przestać bać się śmierci. Bo gdy boisz się śmierci, boisz się tak naprawdę życia, jego błędów, bólu, zmian i dynamiki. Jesteśmy potomkami nomadów, dla których domem nie była mała muszla, tylko cały świat, którzy mieli odwagę ryzykować życiem każdego dnia dla przyszłych pokoleń i dla siebie. Jesteśmy potomkami tych, którzy nie bali się mroku nocy, którzy mieli odwagę płakać i śmiać się i kochać głośno i intensywnie.
Jeśli czegoś się boisz, to zrób to! Myślę, ze naszym powołaniem jest walczyć ze złem na świecie, ale tak naprawdę ze złem, strachem i agresją w sobie. Nie zmienisz świata, jeśli nie zmienisz najpierw siebie. Jeśli lęk jest wszystkim co najgorsze w naszym świecie, a świat jest jak lustro które ukazuje nas samych, to tym samym lęk jest wszystkim co najgorsze w nas samych. Każda wygrana batalia z Twoim lękiem, jest tak naprawdę batalią wygrana dla tego świata, dla przyszłych pokoleń, nawet jeśli nie masz swoich dzieci. I właśnie w to wierzę, że tak możemy zmienić świat. Ale przede wszystkim, zmiana świata i siebie to działanie, to próbowanie, to potykanie się, popełnianie błędów, ponoszenie konsekwencji i dorastanie. Dużo łatwiej po prostu powiedzieć, że świat jest zły. Wrócić do swojej skorupki i zapaść w blogi sen, nad którym czuwać będzie ktoś z rządu i w białych rękawiczkach, na Twoją własną prośbę, zabierze Twoją wolność.
Ale obudź się! Jeśli się czegoś boisz, zrób to!